18 sierpnia 2019

Zanurz się w różanym mroku – Montale Black Aoud


Historii ciąg dalszy.

Podczas pierwszej wizyty we wrocławskiej Perfumerii Quality do testów nadgarstkowych wybrałem dwa zapachy Montale – Black Aoud oraz Greyland. Blottery blotterami, ale sprawdzić trzeba było jak ta nowa dla mnie (i przy pierwszym spotkaniu dość wątpliwa) materia perfumeryjna zachowuje się na skórze. Na mojej skórze. Tego drugiego zapachu zupełnie nie pamiętam. I mimo, że wąchałem go później kilkukrotnie, nigdy nie udało mi się zapamiętać ani nut, ani wrażeń, jakie we mnie wywołał. Być może dlatego, że początkowo okoliczności poznawcze zdominował Black Aoud. I to jak! Pochłonął mnie całego, niemalże odurzył. Ma ten zapach bowiem moc zabójczą i potrafi narzucić się otoczeniu, nie idąc na żadne kompromisy. Niekoniecznie mi to odpowiadało na początku naszej znajomości.


Black Aoud to przede wszystkim mariaż róży z drewnem agarowym (oudem) – połączenie, które weszło już do perfumeryjnej klasyki, najpierw niemrawo szukając miejsca na salonach, by ostatecznie przetoczyć się jak tornado przez wszystkie olfaktoryczne bankiety. W przypadku Montale duetowi towarzyszy paczula i labdanum. Zgodnie z oficjalnym opisem całość uzupełniają nuty mandarynki (której w kompozycji nie czuję) i piżmo (którego prawie nie czuję). Wyczuwam natomiast drzewo sandałowe i kadzidło.

Zapach jest mroczny, ciężki, niemalże gęsty i tłusty (tłusty jest w zasadzie dosłownie, co świadczy o znacznej ilości użytych do jego produkcji olejków). Przez cały czas jego trwania po aplikacji (a mowa tu nie o kilku, lecz kilkunastu godzinach) na skórze rozgrywa się walka pomiędzy różą a oudem. U mnie częściej dominuje kwiat, w odsłonie nader orientalnej i ciemnej, wręcz lekko podsuszonej i przybrudzonej. Wtóruje mu paczula, dodając mocy i ciężaru. Efekt jest taki, jakby ktoś bukiet róż wstawił najpierw na kilka dni do piwnicy, a później przeniósł je na strych i pozwolił im w samotności się zasuszyć. Zawiesisty oud, który sam w sobie jest efektem przegranej drzewa aloesowego z atakującymi je grzybami i bakteriami, ustępuje róży. I nie chce być inaczej. I ja z tym nie dyskutuję.



I jeszcze jedna kwestia – flakon. Wiele osób zarzuca flakonom Montale toporność, niezgrabność, tandetność materiału, o brzydocie nie wspominając. Będę z tym polemizował. A w zasadzie to niech z tym polemizują moje zdjęcia.


Twórca: Pierre Montale

Nuty zapachowe: mandarynka, róża, paczula, oud, labdanum, piżmo, drzewo sandałowe, kadzidło

Aplikować z umiarem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz