
Dziś znów pojawiają się maliny. Ale jak im się oprzeć? Tym razem w wersji bardziej wymagającej – w postaci tortu. Szczerze przyznam, że rzadko sięgam po przepisy na takie słodkości. Wszystko przez moją tendencję do podjadania wszelkich mas i kremów. Często okazuje się, że kremu jest za mało do przełożenia tortu. No i wtedy trzeba improwizować. Tym razem masy przygotowałem na tyle dużo, że wystarczyło i do tortu, i do podjadania. A jest co podjadać... Dodam jeszcze, że tort można spożywać w dowolnych ilościach. Masa jest na tyle lekka i orzeźwiająca, że z pewnością nie zemdli.
SKŁADNIKI
250 g malin + kilka do dekoracji
110 g (2/3 szklanki) mąki pszennej
110 g (pół szklanki) cukru
85 g (pół szklanki) + 1 łyżka cukru pudru
3 jajka
375 ml śmietany kremówki
400 g gęstego jogurtu naturalnego (greckiego lub tureckiego)
4 łyżeczki żelatyny
1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
200 ml wody
łyżka spirytusu lub 2 łyżki wódki
1. Nagrzać piekarnik do temperatury 180°C. Natłuścić małą tortownicę (o średnicy 20-22 cm).
2. Przygotować biszkopt (co najmniej kilka godzin przed przełożeniem tortu). Oddzielić białka od żółtek. Z białek ubić sztywną pianę. Dodać cukier i ponownie ubić. Nie przerywając ubijania, dodawać po jednym żółtku. Delikatnie wymieszać z przesianą mąką i proszkiem do pieczenia. Przełożyć do wysmarowanej tłuszczem tortownicy. Piec około 35 minut. Po upieczeniu wystudzić.
3. Przygotować masę malinową. Żelatynę rozpuścić w 100 ml gorącej wody. Pozostawić do ostygnięcia. Ubić śmietanę kremówkę na sztywno, pod koniec ubijania dodając 85 g cukru pudru. W oddzielnej misce rozmieszać jogurt naturalny, delikatnie wymieszać z ubitą kremówką i rozpuszczoną żelatyną. Kilka łyżek masy odłożyć do dekoracji. Pozostałą część połączyć ze zmiksowanymi malinami. Masę przełożyć na 20 minut do lodówki, aby trochę zgęstniała.
4. 100 ml wody dokładnie rozmieszać z łyżką cukru pudru oraz alkoholem. Biszkopt przekroić na 2 blaty. Każdy blat nawilżyć przygotowanym ponczem. Blaty przełożyć kremem i wstawić do lodówki na kilka godzin. Ja ponownie wykorzystałem tortownicę – to w niej przekładałem blaty kremem. Tort wstawiłem do lodówki na całą noc. Od metalowej tortownicy brzegi lekko ściemniały i przybrały kolor lawendy, co dodatkowo ozdobiło tort.
5. Tort wyjąć z lodówki. Ozdobić odłożoną białą masą i malinami.


Pięknie wygląda! Gratuluję!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Asiek
U mnie sezon malinowy jeszcze trwa więc może coś mi się uda z nich jeszcze zrobić:) Torcik wygląda cudownie:)
OdpowiedzUsuńNa szczęście u mnie maliny jeszcze są. I będą dosc długo, pewnie do jesieni =] Więc może skorzystam z przepisu, bo wygląda rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńwygląda nieziemsko! idealny tort dla mnie:)
OdpowiedzUsuńCudnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńpiękny, na pewno boski w smaku
OdpowiedzUsuńcudowny! jak spod linijki :)
OdpowiedzUsuńCudowny!
OdpowiedzUsuńKaś pisze... cudowny! jak spod linijki :)
OdpowiedzUsuńStudiuję matematykę, więc musi być spod linijki :D
Wygląda genialnie :) A u mnie znów dziś maliny, ale w wydaniu z czekoladą... jakoś nie potrafię się z tymi owocami rozstać ;)
OdpowiedzUsuńJak z bajki! :)
OdpowiedzUsuńJak marzenie:)
OdpowiedzUsuń